Chciałem jechać dalej ale nie miałem wiecej czasu, prowiantu i pogoda nie zachęcała.
Podczas drogi nie zrobiłem żadnego zdjęcia, ponieważ cały czas uciekałem przed deszczem, ale za to mam zdjęcia robione z mojego domu kilka minut po moim powrocie.
Od jakiegoś czasu miałem pewnien pomysł na szosową trase po Jurze. Już kilka dni wcześniej wiedziałem że nie pojade sam bo Van też był chętny coś pokręcić. Dodatkowo dałem znać Januszowi i Funiowi o wypadzie, a oni szosowych wypadów nie odmawiają, i w tak doborowym skłądzie ruszyliśmy przed siebie. Wypad bardzo udany ponieważ jazda w takiej ekipie to czysta przyjemność. Jednak nie będę się tu jakoś rozpisywał tylko podam kilka najważnieszych faktów z dnia dzisiejszego: - przejazd piękną Doliną Prądnika, czyli przez Ojców - kłopoty Janusza z kołem, część I - zjazd Doliną Szklarki w kierunku Krzeszowic - kłopoty Janusza z kołem, część II :P:P - super podjazd pod Miękinię - festiwal V-max'ów (Funio i Van - 82km/h, Janusz - 80km/h, ja - 75km/h) - podjazd pod Paryż - jazda do Myślachowic ze średnią 45km/h:)
Więcej tekstu oraz ciekawe zdjęcia z wycieczki będzie można znaleźć na: Funio, Van, Janusz507
Vanowi zimno w kolana :)
Uzupełnianie płynów na potęge:)
Van i Janusz podjeżdżają do Paryża :)
Dodatkowo chciałęm dodać że zrobiliśmy 980m podjazdów co jest super wynikiem w naszych okolicach, a mi osobiście dziś walneły 4tys km na rowerze w tym roku:)
Dziś nareszcie udało mi się spotkać Ewe (efff) w realu (nie byliśmy razem na zakupach:) ), bo jakoś do tej pory zawsze mi umykała. Oglądaliśmy razem zaćmienie księżyca a raczej zaćmienie nieba, ponieważ na Sosinie nie było nic kompletnie widać. Z naszej rozmowy wynikło że chodziliśmy do jednej szkoły, jednak któreś z nas musiało dużo lekcji opuszczać bo po twarzy się nie kojarzyliśmy:) Z Sosiny wyruszyliśmy jak było już ciemno. Osobiście rzadko jeżdżę po zachodzie słońca dlatego zostałem zaskoczony ilością ludzi którzy śmigają z lampkami na rowerach.
Wychodze rano na podórko i widze że trawa wymaga skoszenia. Jednak podobnie jak wczoraj Funio stwierdzam, że człowiek jest zbyt słaby aby walczyć z siłami matki natury i odpuszczam strzyżenie. W zamian funduje sobię trase na szose:) Celem był odcinek drogi, pomiędzy Jerzmanowicami a Krzeszowicami, na którym znajdują się Słonecze Skały oraz piękna Dolina Szklarki. Wycieczka udana w 120%, mimo iż brakowało mi sił to jechałem cały czas z bananem na twarzy. Wykręciłem w jednym momencie nawet ładny V-max: 73km/h :) Dodatkowo zrobiłem sporo podjazdów jak na nasze tereny bo aż 640m.
Prowiant na drogę, który szybko znikł i musiałem jechać na oparach.
Jazda przez wioski za Olkuszem była dobrym pomysłem.
Kawałek Słonecznych Skał.
Dolina Szklarki jest atrakcyjna przyrodniczo. Posiada bowiem zalesione zbocza z licznymi skałkami wapiennymi i ostańcami wierzchowinowymi. Dnem doliny biegnie nowa asfaltowa droga równa jak lustro:)
Kościół św. Marcina w Krzeszowicach tak zachwycił mnie swoimi doskonałymi proporcjami na fasadzie z piaskowca że aż zatrzymałem się zrobić zdjęcie tej neogotyckie budowli :)
Za Krzeszowicami wybrałem drogę przez Miękinie co było genialnym wyborem bo jest tam konkretny podjazd, prawie jak w górach. Potem szybki zjazd i kolejny sztywny podjazd pod Paryż:) Trasa miodzio, mogę wybrać się tam jeszcze raz jak będą chętni:)))
Dzisiaj przyszło mi nowe siodełko do górala i zamast go przestesować, wolałem jakoś bardziej iść na szosę. Mało czasu było więc założyłem sobie że skoczę tylko na Bukowno i wrócę przez Sławków. Jednak już za granicą Jaworzna pomyślałem że mógłbym pojechać do Kuźniczki zrobić zdjęcie budynku "wiszącego" nad Przemszą. Kiedyś to był chyba dom właścicieli młyna, który się tam znajdował. Aktualnie na tym terenie jest mała elektrownia wodna i niby w budynku wiszą firanki, ale nie jestem pewny czy ktoś tam mieszka. Droga powrotna odbywała się już głównie według wcześniej założonego planu.
Wczoraj grzecznie czekałem do 19:00 żeby wyskoczyć na szose, jednak nad Jaworzno przyszła burza i musiałem sobie odpuścić. Nadrobiłem to dziś z samego rana kręcąc już przed 7:00.
-Dzień dobry panie doktorze Nedvet z tej strony się kłania Ja w sprawie wyników dzwonię -Panie Nedvet obawiam się, że mam dla pana smutną nowinę Może lepiej by było gdyby pan usiadł Obawiam się, że...naprawdę nie wiem jak to powiedzieć Ale podejrzewam, że jest pan nosicielem cyklozy - ale jakto? dlaczego? co to oznacza? - jest to nieuleczalna choroba która opanowała Pana umysł i ciało - ale Panie doktorze ja jestem jeszcze młody, całe życie przedemną, chce żyć - Panie Nedvet jest jeden sposób pozwalający żyć z tą chorobą musi Pan pędzić najdalej, najwyżej i najszybciej jak to jest tylko możliwe. Wtedy widoki będą cieszyć oczy, płuca dostaną metry sześcienne tlenu a pęd roweru będzie wyzwalał w Panu niezliczone ilości hormonu szczęscia który pozwoli przeżyć w normalnym świecie do następnego wypadu na rowerze:)
Dziś pojechałem z Funiem do Pilicy bo mieliśmy tam rezerwacje:D
Dawno nie byłem na dłuższej wycieczce asfaltem, wiec kilka dni temu zapalowałem przejechać trase którą często jeździłem w tamtym roku. Celem było kilka małych miejscowości za Kluczami (Kwaśniów, Ryczów, Żelazko i Śrubarnia), w których panuje klimat jaki lubie, czyli: cisza i spokój. Można podziwiać również jurajskie widoki jadąc mało uczęszczanymi przez samochody asfaltami które co chwile pną się w góre albo opadają w dół. Dla mnie poprostu raj:)
Rozkręcanie nóg po ciężkim weekendzie. Nareszcie temp. które zaczynają mi odpowiadać:) a szeroko omijana przezemnie droga na Bukowno stała się rowerową mekką. Niestarczy palców u rąk i nóg żeby policzyć wszystkich jadących tam kolarzy.