Na niedzielne szosowanie wybrałem z Vanem i Piofcim. Dziś nieważne były kilometry w poziomie lecz metry w pionie, dlatego też trasa była ułożona tak żeby natrzaskać jak najwięcej górek w okolicy.
Udało się! Ponad 1000m w pionie na niecałych 100km.
Krajobraz Unii Europejskiej na Passo del Płoki.
Końcowy odcinek Passo del Płoki.
Pod górę ogień! (taka kolejność zawodników na podjeździe dziś była tylko raz)
Na płaskim bajabongo.
Chłopaki z Jaworzna.
Van cieszy się z faktu że jest ostatni :)
Piofci potrafi robić podjazdy o nachyleniu 100% (45 stopni).
W ostatni dzień świąt umowiłem się na wspólne kręcenie z Januszem i Funiem. Zbiórka była wyznaczona o godzienie 8:00, w miejscu oddalonym o 10km od mojego domu, więc gdy wyjeżdżałem było jeszcze prawie ciemno. Na początku naszym celem były skałki za Elektrownią Sierszą. Dotarliśmy tam terenem, jednak niesprzyjające warunki na ścieżkach, zmusiły nas aby reszte kilometrów pokonać asfaltem. W innym wypadku kompletnie zajechalibyśmy nasze napędy. Przed dalszą trasą postanowiłem oczyścić rower w pierwszym napotkanym potoku. Na początku Funio, Janusz i przypadkowy pan patrzyli na mnie jak na głupka, kiedy moczyłem rower w rzeczce. Jednak widząc efekty kąpieli zaraz sami zeskoczyli do wody aby wypłukać błoto z napędów (oprócz przypadkowego pana). Z Bukowna przez Sławków, Dąbrowe i Sosnowiec dotarliśmy do Jaworzna, gdzie na koniec wycieczki zaliczyliśmy krótki kawałek szlaku rowerowego wzdłuż Białej Przemszy.
W drugi dzień świątecznego kręcenia wybrałem się znowu w teren. Miałem nadzieje że dwa dni roztopów nie zrobi ze ścieżek błotnej masakry - myliłem się. Jednak mimo to, bawiłem się dobrze kręcąc sobie bez większego celu po lokalnych terenach. Jutro już sie chyba tak nie ubłoce ponieważ w nocy ma być jakiś przymrozek, za to będzie jeszcze większa zabawa z utrzymaniem równowagi na prostej drodze:)
Takie życzenia znalazłem dziś na necie, wiec przesyłam je dalej i podpisuje się pod nimi dla Was:
Żeby w plecy wiał wiaterek, by jak piórko był rowerek, żeby nóżki podawały aż wychodzą innym gały, żebyś na Mistrzostwach Świata ciął największą górę z blata, a rój nagród i medali niech Ci cały dom zawali !!!
Na krańcach Jaworzna.
Buszujący w zbożu.
Widok 1.
Widok 2.
Nie było dziś pogody do opalania się :)
Z tej wieży wypatrują UFO :)
Kto tu jeszcze nie był ten... :)
Przydałoby się kilka kubików wziąść do domu :)
Jechałem tędy już tysiąc razy, a dopiero dziś zauważyłem ten krzyż schowany w lesie 10m od drogi.
Przyjechałem do domu na święta i zamierzam korzystać z wolnego czasu i codziennie pojeździć na rowerze. Żadna prognoza czy faktyczna aura za oknem mnie nie interesuje, i tak będę jeździł do tzw. porzygu:) Jutro rano też się wybieram, są jacyś chętni aby dołączyć?
Po wczorajszym wypadzie i prognozach pogody nie nastawiałem się w ogóle na rower. Nawet w planach miałem już wizytę na siłowni. Jednak widząc bezchmurne niebo zmieniłem zdanie w ostatniej chwili i wyskoczyłem na rower. Na początku droga ta sama co wczoraj czyli jazda ul. Balicką i odbicie na Rząske. Jednak kawałek dalej skręcam już na Zelków i tam spotykam podjazd który okazuje się bardzo długi i męczący jednak widoki i spokój rekompensują wysiłek. Wracam przez Będkowice gdzie jest nowy asfalt. Jednak łapie tam kapcia ponieważ w dolinkach zamiast soli do posypywania dróg używają drobnych kamyczków. W Rudawie postanawiam jeszcze skoczyć na Nielepice, Brzoskwinie, Baczyn, jednak po pierwszym podjeździe czuje że zaczyna brakować mi sił i przez Aleksandrowice wracam do Krakowa.
Widok z Zelkowa na początek Doliny Kluczywody.
Typowo Jurajskie klimaty. Zdjęcie zrobione pomiędzy Wierzchowicami a Będkowicami. Na asfalcie widać drobne kamyczki przez które złapałem dwa razy kapcia tego dnia.
Nadszedł weekend wiec pojawia sie szansa wyjścia na rower. Zapowiadali pogodę nie rowerową jednak wstaje rano a tu ładnie słoneczko świeci, niebo niebieskie i tylko gdyby nie ten wiatr... W planach miałem zobaczyć Bramę Bolechowicką, przejechać przez Dolinę Będkowską, i te cele osiągnąłem. Wracając postanawiłem przedostać się przez Wąwóz Kochanowski na drugą stronę Garbu Tenczyńskiego. Kiedyś już jechałem ten podjazd, ale wtedy widocznie miałem lepszą kondycję, bo nie zapamiętałem go tak dobrze jak dziś.
Brama Bolechowicka.
Brama Bolechowicka widziana z drogi.
Sokolica w Dolinie Będkowskiej. Kto odnajdzie pare wspinaczy?
Do pracy, z pracy i po Krakowie. Pod koniec listopada zrobiło się troche zimniej, ale jak narazie każdego dnia udało mi się dojechać do pracy na bajku. W tych 270km są jeszcze dwie wycieczki z Beatą do Doliny Grzybowskiej i Lasu Zabierzowskiego oraz do Kryspinowa.
Beata w Lesie Zabierzowskim.
W zachodnich okolicach Krakowa można spotkać dużo rozsianej infrastrkuktury lotniska w Balicach. To jest radar "Zapałka".
Tak wygląda Kraków jak wracam z pracy:)
Klasztor Ojców Kamedułów. Nie da się wejść do środka bo ojcowie się tam zbunkrowali:) nawet klamki nie ma w drzwiach, ale za to jest otworek na ofiare:)))
Tak wygląda Kraków rano jak jade do pracy wałem nad rzeką Rudawą.
Wybrałem się z Krakowa do Jaworzna na rowerze nastawiając się na jak największą liczbę km w terenie. Na początku potrzebowałem 10km żeby wogole wydostać się z Krakowa. W okolicach skały kmity wjechałem w teren i odrazu podjazd :) drugą wspinaczke tego dnia zaliczyłem pod góre Bukowa. Stamtąd już w kierunku Tenczynka raczej płasko. Od okolic Krzeszowic traska troche nudna bo jeżdżona przezemnie wiele razy. Tego dnia miałem moc w nogach. Teraz pora zrobić tą samą trase na szosie poniżej 2h :)