W ostatni dzień świąt umowiłem się na wspólne kręcenie z Januszem i Funiem. Zbiórka była wyznaczona o godzienie 8:00, w miejscu oddalonym o 10km od mojego domu, więc gdy wyjeżdżałem było jeszcze prawie ciemno. Na początku naszym celem były skałki za Elektrownią Sierszą. Dotarliśmy tam terenem, jednak niesprzyjające warunki na ścieżkach, zmusiły nas aby reszte kilometrów pokonać asfaltem. W innym wypadku kompletnie zajechalibyśmy nasze napędy. Przed dalszą trasą postanowiłem oczyścić rower w pierwszym napotkanym potoku. Na początku Funio, Janusz i przypadkowy pan patrzyli na mnie jak na głupka, kiedy moczyłem rower w rzeczce. Jednak widząc efekty kąpieli zaraz sami zeskoczyli do wody aby wypłukać błoto z napędów (oprócz przypadkowego pana). Z Bukowna przez Sławków, Dąbrowe i Sosnowiec dotarliśmy do Jaworzna, gdzie na koniec wycieczki zaliczyliśmy krótki kawałek szlaku rowerowego wzdłuż Białej Przemszy.
W drugi dzień świątecznego kręcenia wybrałem się znowu w teren. Miałem nadzieje że dwa dni roztopów nie zrobi ze ścieżek błotnej masakry - myliłem się. Jednak mimo to, bawiłem się dobrze kręcąc sobie bez większego celu po lokalnych terenach. Jutro już sie chyba tak nie ubłoce ponieważ w nocy ma być jakiś przymrozek, za to będzie jeszcze większa zabawa z utrzymaniem równowagi na prostej drodze:)
Takie życzenia znalazłem dziś na necie, wiec przesyłam je dalej i podpisuje się pod nimi dla Was:
Żeby w plecy wiał wiaterek, by jak piórko był rowerek, żeby nóżki podawały aż wychodzą innym gały, żebyś na Mistrzostwach Świata ciął największą górę z blata, a rój nagród i medali niech Ci cały dom zawali !!!
Na krańcach Jaworzna.
Buszujący w zbożu.
Widok 1.
Widok 2.
Nie było dziś pogody do opalania się :)
Z tej wieży wypatrują UFO :)
Kto tu jeszcze nie był ten... :)
Przydałoby się kilka kubików wziąść do domu :)
Jechałem tędy już tysiąc razy, a dopiero dziś zauważyłem ten krzyż schowany w lesie 10m od drogi.
Przyjechałem do domu na święta i zamierzam korzystać z wolnego czasu i codziennie pojeździć na rowerze. Żadna prognoza czy faktyczna aura za oknem mnie nie interesuje, i tak będę jeździł do tzw. porzygu:) Jutro rano też się wybieram, są jacyś chętni aby dołączyć?
W tygodniu pogoda była dobra na rower ale brakowało czasu. W sobote natomiast od samego rana padało a czas na rower był. Już myślałem że będę się musiał obejść smakiem, ale koło 13:00 przestało padać i już za 30min siedziałem na rowerze pedałując w kierunku Sosiny. Nie byłem sam, bo udało mi się namówić na rower tate. On wpadł na pomysł żeby omijać asfaltowe drogi i tak za Sosiną wjechaliśmy na nieczynne wyrobiska piaskowni i udaliśmy się w kierunku Boru Biskupiego, który i tak omineliśmy bo w trakcie odbiliśmy na Sierszę. Potem przez Luszowice i Okradziejówke dojechaliśmy do Czarnego Stawu. Z tego miejsca dzielił już nas tylko moment o Cieżkowic skąd prosto asfaltem trafiliśmy do Szczakowej na obiad.
Nareszcie udało mi się wyjść na rower, odkąd zmieniłem miejsce zamieszkania. Kilka dni myślałem o jakiejś dłuższej trasce, wiec nawet dzisiejszy wiatr mnie nie przestraszył. Jednak przez połowę trasy dawał nieźle w kość, do momentu aż nie zjechałem z szosy w dolinki. Na początku Dolina Mnikowska a potem Wąwóz Półrzeczki który dziś wyglądał wyjątkowo ładnie, ponieważ brak liści na drzewach odsłonił wiele ciekawych skałek.
Wybrałem się z Krakowa do Jaworzna na rowerze nastawiając się na jak największą liczbę km w terenie. Na początku potrzebowałem 10km żeby wogole wydostać się z Krakowa. W okolicach skały kmity wjechałem w teren i odrazu podjazd :) drugą wspinaczke tego dnia zaliczyłem pod góre Bukowa. Stamtąd już w kierunku Tenczynka raczej płasko. Od okolic Krzeszowic traska troche nudna bo jeżdżona przezemnie wiele razy. Tego dnia miałem moc w nogach. Teraz pora zrobić tą samą trase na szosie poniżej 2h :)
Z Beatą i Katarzyną wybrałem się do Ojcowa na niedzielną wycieczkę rowerową. Z krakowskiego Prądnika jechaliśmy cały czas czerwonym szlakiem pieszym który doprowadził nas prosto do celu naszej wycieczki. Na miejscu za sprawą pięknej pogody i jesiennych kolorów drzew byliśmy bardzo zadowoloni z wyprawy. Przez centrum Ojcowa dojechaliśmy jeszcze do Pieskowej Skały i Maczugi Herkulesa. Z tego miejsca został nam już tylko powrót tą samą drogą i podziwianie z drugiej strony jurajskich krajobrazów.
W sobote wybraliśmy się z Beatą na rower planowany od dawna. Na początku obraliśmy kierunek na Chrzanów, w celu odwiedzenia sklepu rowerowego na ul. Kadłubka. Jak się okazało sklep prowadzą mili ludzie i z właścicielem spędziłem dłuższą chwilę na rozmowach o rowerach, maratonach, kątach główki ramy itp, itd. :) Z Chrzanowa przez Puszcze Dulowską szybko dojechaliśmy do zamku w Tenczynku. Droga powrotna odbywał się po najkrótszej lini bo już byliśmy dosyć głodni, ale mimo to zwiedziliśmy jeszcze Pałac w Młoszowej i Balaton.