Dziś po długiej przerwie spowodowanej wczasami wsiadłem na rower. Miałem plan objechać moje dwie pętelki pod szose czyli Euroterminal oraz Siersze. Na początku jechało się spoko, ponieważ świeżość nóg pozwoliła cisnąć. Potem było już tylko gorzej, moja forma nie wróciła ze mną z wczasów, musiałem się nieźle namachać żeby dojechać do domu, a średnia i tak słaba a nogi zmasakrowane:)
Dziś wybrałem się na szybką trase w kierunku Elektrowni Sierszy i Bukowna. Jednak z Balina zostałem zawrócony do Ciężkowic bo siostrze odkręciła się śrubka w rowerze i musiałem śpieszyć z pomocą. Myślałem że mój wcześniejszy plan wycieczki się nie uda, ale Szwagier był chętny na jazde, więc pocisneliśmy już razem jeszcze raz na Siersze i Bukowno.
Z okazji że moje ostatnie wpisy są dosyć ubogie, to dziś zamieszczam kultowy dialog z kultowego filmu który był inspiracją do tytułu tego wpisu:)
Dziś wcześnie rano wybrałem się z na umuwioną przejeżdżkę z kumplem nad Balaton w Trzebini. Nad wodą wpadł wpadł nam pomysł do głowy aby dołożyć jeszcze kolejny cel czyli zamek w Tęczynku, a według Daniela - Tylczynku:) Jeszcze na trasie pozwiedzaliśmy sobie Zespół Pałacowo - Parkowy w Młoszowej.
Foteczki muszą być :)
Nam z Jaworzna wszystko można:)
Daniel nad Balatonem
Zwiedzanie...
Pałac zdobyty
Popas przed zamkiem ponieważ do środka nas nie wpuszczono
Miałem nigdzie nie jechać na rower ponieważ byłem umuwiony ze znajomymi na Sosinie. Jedank jakoś tak wstałem wcześnie i nie miałem co robić, wiec szybko wrzuiłem rower na dach auta, ubrałem kolarskie gatki i czym prędzej pognałem w kierunku dolinek. Moim celem była jazda tylko terenem, nawet nie brałem ze sobą mapy. Rower sam wybierał ścieżki po których ma ochote jechać i dzięki temu odkryłem nowe odjechane ścieżki które zadowoliły by bardzo kolegów na fullach :)
Relacja z Nocnych Manewrów, organizowanych przez Nema, troche spóźniona a wszystko przez Szwagra który trzy razy zapomniał przywieźć mi zdjęcia :) Jednak warto było czekać ponieważ Pan Magister się popisał i foty zrobione przez niego są ekstra :)
Na pierwszym zdjęciu chciałem przedstawić widok jaki mi towarzyszył całą noc:) jazda w takich warunkach terenem to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.
Nie chce nic mówić ale chyba wyglądaliśmy troche jak UFO :)
Ja na pierwszym planie a za mną reszta ekipy.
Klimatyczna fotka na piaskowni w tle Elektrownia Siersza i duch Funia :)
Był też moment w którym, przez praktyczny egzamin, musiałem bronić mojego niedawno zdobytego tytułu:)
Zamek w Rabsztynie
Od lewej: Funio, Janusz, Ja, Ania, Ewa, Nemo, Luk, Murthago i za aparatem Szwagier :)
Dziś wybrałem się z koleżanką nad Pogorie. Spotkaliśmy się w Będzinie i wyruszyliśmy z zamiarem objechania wszystkich czterech zbiorników. Jednak na miejscu stwierdziliśmy że nam mało i ruszyliśmy nad Jezioro w Przeczycach gubiąc się kilka razy po drodze:))) Jednak w końcu udało nam się dotrzeć nad wode. Po odpoczynku na plaży i kąpieli udaliśmy się na obiad i w droge powrotną która również nie odbyła się bez przygód:) możliwe że pojawią się tu zdjęcia z tego wypadu tylko w późniejszym terminie...
Na samym początku wycieczki pojechaliśmy pooglądać zwierzyne, tutaj - Dziki Dzik.
Kawałek dalej w Parku Zielona napotkaliśmy na taki obiekt architektury, wiem o nim tylko tyle że podobny można spotkać w Chorzowie.
Ja i Pogoria IV.
Zasłużona kąpiel w Jeziorze Przeczyckim.
Jedyny opanowany przezemnie styl pływania to - topielec:P
No i oczywiście koleżanka Beata :)
Powrót wzdłóż Pogorii.
Tego dnia górki chciały mnie wykończyć :P
Wiadomo że bez przygód niemoże się obejść:)
Jednak wszystko udało się naprawić i mogliśmy wrócić szczęśliwie. Ze wzgledu na trase i towarzystwo wyprawe zaliczam do bardzo udanych i już nie moge się doczekać powtórki:)))
Jako że wybrałem się na weekend ze znajomymi do Ustronia, to korzystając z okazji wziąłem ze sobą rower. Z kilku powodów jednak nie był to góral tylko szosa. Objechałem sobie trase Pętli Beskidzkiej 2011 która została nieco zmieniona do wersji z 2010. Wiadomo jak to w beskidach było dużo podjeżdzania ale nawet mi to jakoś szło, do momentu aż nie pojawiłem się na Kamesznicy. Ta góra mnie zniszczyła, pierwszą ścianke po dobrym asfalcie jakimś cudem udało mi się pokonać na bajku jednak odcinek przed szczytem był tak stromy że poległem i wyprowadzałem szose na nogach:) nie jestem z siebie zadowolony ale nie odpuszcze tej górze i wybiore się tam tyle razy aż uda mi się ją pokonać! :)
Oj dawno mnie tu nie było... a wszystko spowodowane przez obrone a następnie jej oblewaniem. Jednak mimo osłabienia po tej drugiej cześci wybrałem się dziś na rower spokojną traską na Paczółtowice i Czerną ale w odwrotnym kierunku niż zazwyczaj.