Dziś rano jak wyszedłem z domu to doznałem szoku związanego z temp. bo już się przyzwyczaiłem do tych 15-20 stopni. Naszczęscie miałem na rower czas dopiero popołudniu i do tego momentu powietrze nagrzało się do tych 7 stopni:) Traska ostatnio moja ulubiona pod szose, czyli kierunek Sławków i Krzykawka, plus dokładka w postaci powrotu przez Trzebinie. Ogólnie dziś testowałem nowy telefon, podczas drogi zapisywałem tracka GPS i robiłem zdjęcia. Rezultaty poniżej...
Mój rower i piaskownia, a w tle Diabla Góra i Elektrownia Siersza.
Pojechałem sobie dziś lajtowo pokręcić w terenie. Przez Ciężkowice kierowałem się w strone Trzebini. W Luszowicach spotkałem Marcina z bratem. Namówiłem ich żebyśmy skoczyli szosą przez Bukowno do Jaworzna. Fajnie się jechało bo robiliśmy zmiany i przez to utrzymywaliśmy optymalne tempo. W Jaworznie pojechałem jeszcze z chłopakami na Jeziorki, tam uzupełniłem płyny i znowu terenem przez Grodzisko - Skałke - Wilkoszyn - Dobrą wróciłem do domu bo już robiło się dosyć ciemno.
Dziś umówiłem się z kolegą z Jaworznickiego Forum Rowerowego. On robił sobie trening więc ja się za nim zabrałem. Trasa bardzo dobrze mi znana tylko ja zawsze omijam centrum Trzebini i Chrzanowa ze wzgledu na duży ruch samochodów. Ogólnie na drogach wysyp rowerzystów każdego typu i mam nadzieje że ta tendencja się utrzyma przez długi czas a nie tylko na początku wiosny.
Wczoraj z Funiem wybraliśmy się w góry na szose. Plan był taki żeby podjechać autem gdzieś w okolice Jeziora Żywieckiego, i stamtąd ruszyć dopiero na rowerach. Głównym założeniem było przejechanie przez: Ochodzite, Kubalonke i Salmopol.
Dziś pojechałem przetestować nową kurtke przeciwdeszczową. Wiadomo że normalnie gdybym niechciał deszczu to lałoby całą droge, a dziś chciałem deszcz to pokropiło tylko przez momencik. Mimo tego przejażdżka udana, na ostatnich 10km straciłem już siły ale jakoś dojechałem. Na początku wybrałem się na Sosnowiec, potem Sławków i Krzykawka w Bukownie miałem odbić do domu ale pociągnąłem jeszcze na Trzebinie i Balin i tak oto wyszło 80km. Jutro chyba odpuszczam rower bo w sobote chciałbym sie wybrać w góry na szose, chociaż zdjęcie zrobione wczoraj w Szczyrku niezachęca zabardzo.
Po wczorajszym incydenci dziś obudziłem się z niechęcią do roweru. Po kilku godzinach wręcz zmusiłem się do wyjścia i bardzo dobrze. Kręciło mi się całkiem lekko, górki wydawały sie dla nóg jakby bardziej płaskie. Tylko od czasu do czasu wiatr zawiał w twarz, ale i to mi jakoś bardzo nieprzeszkadzało. Po przyjeździe do domu zostałem miło zaskoczony średnią.