Czekałem jakiś czas aż przestanie padać, bo pomyślałem że pojeżdże coś pomiędzy opadami. Plan się jednak nie udał, ponieważ już na 1km zaczeło znów lać. Więc średnio się jechało i do tego było mi jakoś chłodno. Po 50min jakby przestało kropić, i chwilowo poprawił mi się nastrój, który szybko zepsuło bliskie spotkanie z samochodem wyjeżdżającym z bocznej drogi.
31 marca to ostatni dzień żeby nabić kilometry i jako tako wyglądać w statystykach za ten miesiąc (żart). Tak na poważnie to zastanawiałem się cały dzień czy wyskoczyć dziś na rower i rozruszać nogi po wczorajszym. Wkońcu się zdecydowałem, namówiłem jeszcze tate i późny wieczorem wyskoczyliśmy na rundke wokół Euro Terminalu w Sławkowie.
Jeszcze raz wybrałem się przez Sosnowiec wokół Euro Terminalu. Potem na Bukowno i w drodze powrotnej zajrzałem jeszcze na Sosine. Myślałem w Bukownie żeby odbić na Olkusz i Żurade, ale dalej dziś nie jechało mi się najlepiej. Więc postanowiłem oszczędzać siły bo jutro z Funiem atakujemy Dolinki Podkrakowskie.
Dziś troche brak czasu na rower, ale z takiego słońca to trzeba skorzystać, więc wyskoczyłem na chwie. Trasa ta którą planowałem jechać wczoraj. Nie jest to może pętla z ładnymi widokami, ale za Ostrowami zaczyna się super asfalt pod szose. Mimo równej nawierzchni pod kołami nie jechało mi się zbyt dobrze, chyba mam jakiś spadek formy.
Dziś wybrałem się rozruszać nogi po czwartkowej wycieczce. Miałem jechać do Sławkowa i Bukowna, ale przed Sławkowem odbiłem na Burki i spowrotem przez Maczki do domu. Od 7km towarzyszyła mi mżawka, potem padało raz mocniej raz słabiej, ale jakoś mi to nieprzeszkadzało. Żal było tylko wypucowanego roweru:)
O 9:00 spotkałem się z Funiem na Jeziorkach. Nikt z nas nie miał pomysłu gdzie moglibyśmy jechać, wiec ruszyliśmy przed siebie. Za około 3 godziny wylądowaliśmy w Ojcowie, który zachwycił nas swoim pięknem:) Jednak po drodze mieliśmy również dużo pięknych widoków m.in.: Las Pisarski, Las Żarski i widok na góry w Racławicach. Oprócz krajobrazów spotkały nas również pewnego rodzaju przgody w postaci kilkukrotnego pobłądzenia czego efektem była jazda przez leśne i polne drogi na szosie:D Co do drogi powrotnej to mogę napisać tylko tyle, "jeb$%^&y wiatr".
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg wysoką średnią daje :))) :P Te 2 tyg. przerwy w kręceniu spowodowane chorobą, naładowały moje nogi mocą, której dałem dziś upust wykręcając najlepszy czas w historii tego bloga na mojej najkrótszej pętli pod szose:)
Niedzielny rozjazd z ekipą z Sosnowca. Pojechaliśmy przez Ostrowy do Sławkowa i spowrotem. Potem troche się jeszcze pokręciliśmy między Maczkami a Ostrowami. Dobrze mi się dziś jechało bo oni byli na góralach a ja na szosie:) Zimniej niż wczoraj i wiatr mocniejszy.