Wybrałem się z Krakowa do Jaworzna na rowerze nastawiając się na jak największą liczbę km w terenie. Na początku potrzebowałem 10km żeby wogole wydostać się z Krakowa. W okolicach skały kmity wjechałem w teren i odrazu podjazd :) drugą wspinaczke tego dnia zaliczyłem pod góre Bukowa. Stamtąd już w kierunku Tenczynka raczej płasko. Od okolic Krzeszowic traska troche nudna bo jeżdżona przezemnie wiele razy. Tego dnia miałem moc w nogach. Teraz pora zrobić tą samą trase na szosie poniżej 2h :)
...okres w roku kiedy na rower trzeba się ubierać grubiej niż w lecie. Jednak ciesze się z tego powodu bardzo, bo lato mi się już znudziło. Nie moge się doczekać wycieczek, kiedy wszystko dookoła będzie przykryte śniegiem, a mijający mnie rowerzyści to zapaleńcy z bikestata albo listonosze :P
Opis trasy: Miała być szybka pętelka na Sławków, czyli trzydzieści kilka kilometrów. Jednak dla delikatnej odmiany postanowiłem odbić na Kuźniczke. Potem znów mnie coś podkusiło i skręciłem na Błedów, Chechło i przez Klucze do domu. Zamiast 30km wyszlo 70km :))
...wstaje po niecałych 2 godzinach snu. Musiałem spać na podłodze ponieważ wszystkie łóżka w domu pozajmowali goście. Jednak wszyscy jeszcze śpią, więc zbieram się po cichu i jade przez Strzemieszyce i Sławków na Krzykawke "porobić górki". Jednak aby dotrzeć do celu trzeba przejechać kawałek drogi, podczas którego stwierdzam że jazda w taki stanie to czysta głupota:) Wiec tylko przejeżdzam przez Krzykawke, nie zbaczając na górki, i przez Bolesław i Bukowno wracam do domu a chwile potem na poprawiny :)
P.S. Za 2 tyg. czeka mnie kolejne wesele, wiec w tym roku formy już nie będzie :P
...trzeba dojść do siebie. Więc z samego rana, zaraz po powrocie, wskoczyłem na rower bo po południu zapowiadali deszcze. Delikatnie sobie jechałem bo jakiś słaby byłem:) miało mi wyjść 50km a wyszło 80km, do tego słońce, temperatura i duszne powietrze spowodowały że znów się zmęczyłem:)
W ostatni dzień sierpnia wyskoczyłem na dłuższą wycieczkę pojeździć po dolinkach położonych głównie na południe od autostrady A4. Część mojej trasy pokrywała się z trasą Krakowskiego Maratonu Rowerowego a część ułożyłem sam. Plan był ambitny, z mapy widziałem że może wyjść ponad 100km z czego większość w terenie. Na początek dojazd najprostszą drogą do zamku w Tęczynku. Stamtąd zacząłem już realizować mój plan czyli przejazd przez: Las Orlej, Rez. Dolina Potoku Rudno, Sanka, Rez. Zimny Dół, Rez. Dolinka Mnikowska, Wąwóz Półrzeczki, Góra Bukowa, Krzeszowice i znów znalazłem się pod zamkiem w Tęczynku. Mimo zmęczenia pojechałem zdobyć jeszcze podjazd na Grzmiączke oraz Stare Dworzysko. Powrót odbywał się już na autopilocie przez Płazę, Chrzanów, Balin i do domu.
Wyskoczyłem sobie dziś na szosową pętelke do Olkusza przez Myślachowice, bo jakoś dawno nie jechałem tej trasy. Pierwszą cześć drogi pokonywałem w taki sposób że siedziałem i wypoczywałem na rowerze a nogi kręciły za mnie, do tego wiaterek w plecy czyli coś najlepszego dla kolarza:) Trwało to do momentu kiedy z drogi na Olkusz odbiłem w powrotną do domu przez Bukowno. Wiatr z pleców przeniósł się na twarz:) Cisnołem na "zapalenie płuc" a ledwno mogłem ukręcić 27 - 28km/h, jak dmuchło to i do 20km/h mnie zwolniło i tak przez całą powrotną drogę do domu. Jednak cała ta sytuacja mnie nie zmartwiła bo dziś czułem się bardzo dobrze na rowerze i śmiem twierdzić że gdyby nie ten wiaterek to mógłbym wykręcić jakąś epicką średnią - jak dla mnie :)
Dwa dni temu zrobiliśmy z Januszem fajną trase pod szose, i tak nam się spodobała że postanowiliśmy dziś zrobić powtórke. Jednak dzisiejsza droga delikatnie się różniła od wtorkowej. Zamiast jechać do Jerzamanowic i zjeżdżać do Krzeszowic przez Doline Szklarki, pojechaliśmy przez Zawade do Paczułtowic i Czernej. Po drodze odwiedziliśmy pole golfowe ponieważ jeszcze mnie tam nigdy nie było. Powrót musiał się odbyć przez Miękinię i Paryż:) W Myślachowicach wypiliśmy jeszcze po puszcze Coca-Coli i wróciliśmy sobie powoli do domów.