Dla odmiany dziś wyskoczyłem w teren. Po wczorajszym serwisowaniu rower sprawował się świetnie i dzieki temu mi również jechało się wspaniale. Do momentu w którym przyszło mi przejechać kałuże na czerwonym szlaku pomiędzy Jeziorkami a Cięzkowicami. Ta kałuża miała może z 75m ale wydawało mi się że jest płytka wiec ruszyłem przed siebie. I od 13 kilometra przyszło mi jechać z kompletnie mokrymi nogami:) Z Ciężkowic miałem już wracać do domu ale dołożyłem jeszcze pętle na Doline Żabnika.
Dziś rano jak wyszedłem z domu to doznałem szoku związanego z temp. bo już się przyzwyczaiłem do tych 15-20 stopni. Naszczęscie miałem na rower czas dopiero popołudniu i do tego momentu powietrze nagrzało się do tych 7 stopni:) Traska ostatnio moja ulubiona pod szose, czyli kierunek Sławków i Krzykawka, plus dokładka w postaci powrotu przez Trzebinie. Ogólnie dziś testowałem nowy telefon, podczas drogi zapisywałem tracka GPS i robiłem zdjęcia. Rezultaty poniżej...
Mój rower i piaskownia, a w tle Diabla Góra i Elektrownia Siersza.
Przy takim wietrze jak dziś to na szose niema się co wybierać, więc znów pojechałem w teren. Na początku zaliczyłem podjazd pod Sodową Góre i tam zobaczyłem że w Ciężkowicach już pada więc szybki powrót do domu po 15 minutach kręcenia. Przeczekałem deszcz i wyruszyłem drugi raz na rower. Przez Ciężkowice dojechałem do Luszowic i wróciłem przez Doline Żabnika. Z Góry Wielkanoc czarnym szlakiem dojechałem do Grodziska. Z Grodziska skierowałem się jeszcze na Chrząstówke i już stamtąd miałem z górki przez Dobrą do domu.
Pojechałem sobie dziś lajtowo pokręcić w terenie. Przez Ciężkowice kierowałem się w strone Trzebini. W Luszowicach spotkałem Marcina z bratem. Namówiłem ich żebyśmy skoczyli szosą przez Bukowno do Jaworzna. Fajnie się jechało bo robiliśmy zmiany i przez to utrzymywaliśmy optymalne tempo. W Jaworznie pojechałem jeszcze z chłopakami na Jeziorki, tam uzupełniłem płyny i znowu terenem przez Grodzisko - Skałke - Wilkoszyn - Dobrą wróciłem do domu bo już robiło się dosyć ciemno.
Już kilka dni temu umówiłem się z Nemem, że skoczymy terenem na Laski, bo podobno jest tam jakaś jaskinia do której można wejść. Wczoraj okazało się że dołączy do nas Van, i tak we 3 ruszyliśmy z Sosiny. Jechaliśmy tam po niebieskim szlaku, który momentami był bardzo fajny a momentami zapewniał nam przeprawy błotne. Powrót troche inną drogą która w pewnej cześci nie była zbyt ciekawa, ale jakoś daliśmy rade. Wypad udany, a myślałem że po wczorajszych górach nie będę miał dziś siły kręcić. Do zdjęć zapraszam do galerii Vana.