...wstaje po niecałych 2 godzinach snu. Musiałem spać na podłodze ponieważ wszystkie łóżka w domu pozajmowali goście. Jednak wszyscy jeszcze śpią, więc zbieram się po cichu i jade przez Strzemieszyce i Sławków na Krzykawke "porobić górki". Jednak aby dotrzeć do celu trzeba przejechać kawałek drogi, podczas którego stwierdzam że jazda w taki stanie to czysta głupota:) Wiec tylko przejeżdzam przez Krzykawke, nie zbaczając na górki, i przez Bolesław i Bukowno wracam do domu a chwile potem na poprawiny :)
P.S. Za 2 tyg. czeka mnie kolejne wesele, wiec w tym roku formy już nie będzie :P
...trzeba dojść do siebie. Więc z samego rana, zaraz po powrocie, wskoczyłem na rower bo po południu zapowiadali deszcze. Delikatnie sobie jechałem bo jakiś słaby byłem:) miało mi wyjść 50km a wyszło 80km, do tego słońce, temperatura i duszne powietrze spowodowały że znów się zmęczyłem:)
W ostatni dzień sierpnia wyskoczyłem na dłuższą wycieczkę pojeździć po dolinkach położonych głównie na południe od autostrady A4. Część mojej trasy pokrywała się z trasą Krakowskiego Maratonu Rowerowego a część ułożyłem sam. Plan był ambitny, z mapy widziałem że może wyjść ponad 100km z czego większość w terenie. Na początek dojazd najprostszą drogą do zamku w Tęczynku. Stamtąd zacząłem już realizować mój plan czyli przejazd przez: Las Orlej, Rez. Dolina Potoku Rudno, Sanka, Rez. Zimny Dół, Rez. Dolinka Mnikowska, Wąwóz Półrzeczki, Góra Bukowa, Krzeszowice i znów znalazłem się pod zamkiem w Tęczynku. Mimo zmęczenia pojechałem zdobyć jeszcze podjazd na Grzmiączke oraz Stare Dworzysko. Powrót odbywał się już na autopilocie przez Płazę, Chrzanów, Balin i do domu.
Na początek wybrałem się do bazy nurkowej "Orka", oddaloną zaledwie 1km od mojego domu. Tam Ewa i Paweł z Zielonej Góry brali podwody śłub, który był jednocześnie próbą bicia rekordu Guinessa w ilości świadków. Wystarczyło że na czas ceremoni (25min) zejdzie pod wode 261 nurków, a faktycznie było ich 275! Po wszystkim udałem się do domu zamieniłem rowery i ruszyłem na małą szosową pętle w kierunku Sierszy. Wyjechałem od siebie koło 19, a już przed 20 zaczęło robić się już ciemno. Kiedy przejeżdżałem przez Czyżówkę zaczęło padać delikatnie. W Bukownie deszcz nie zostawił już na mnie suchej nitki. Jazda w ulewie i ciemnościach Bukowską drogą dostarczyła mi wiele wrażeń na koniec dnia:)
"Orka" z pomocą władz miasta dobrze przygotowała się do imprezy.
TVN 24 nawet ze mną chciało robić wywiad :)
Kolega też brał w tym udział, na koniec dostał certyfikat i fajną koszulkę!
Wybrałem się odwiedzić babcie w Byczynie. Ze wzgledu na upały wyjechałem z domu już wieczorem kiedy słońce tak nie paliło. Na początku standard na Dobrą i Wilkoszyn następnie przez Skałke, Grodzisko, nową obwodnice obok Funia i do Byczyny. Za drogę powrotną zabrałem się jak zgasło słońce dlatego pocisnąłem asfaltem przez Jeziorki. Tylko miedzy Wilkoszynem a Dobrą wskoczyłem w teren aby skrócić sobię drogę. Naszczeście się nie zebiłem i nikt mnie nie zabił ;)
Wyskoczyłem sobie dziś na szosową pętelke do Olkusza przez Myślachowice, bo jakoś dawno nie jechałem tej trasy. Pierwszą cześć drogi pokonywałem w taki sposób że siedziałem i wypoczywałem na rowerze a nogi kręciły za mnie, do tego wiaterek w plecy czyli coś najlepszego dla kolarza:) Trwało to do momentu kiedy z drogi na Olkusz odbiłem w powrotną do domu przez Bukowno. Wiatr z pleców przeniósł się na twarz:) Cisnołem na "zapalenie płuc" a ledwno mogłem ukręcić 27 - 28km/h, jak dmuchło to i do 20km/h mnie zwolniło i tak przez całą powrotną drogę do domu. Jednak cała ta sytuacja mnie nie zmartwiła bo dziś czułem się bardzo dobrze na rowerze i śmiem twierdzić że gdyby nie ten wiaterek to mógłbym wykręcić jakąś epicką średnią - jak dla mnie :)