Wczoraj z Funiem wybraliśmy się w góry na szose. Plan był taki żeby podjechać autem gdzieś w okolice Jeziora Żywieckiego, i stamtąd ruszyć dopiero na rowerach. Głównym założeniem było przejechanie przez: Ochodzite, Kubalonke i Salmopol.
Dziś pojechałem przetestować nową kurtke przeciwdeszczową. Wiadomo że normalnie gdybym niechciał deszczu to lałoby całą droge, a dziś chciałem deszcz to pokropiło tylko przez momencik. Mimo tego przejażdżka udana, na ostatnich 10km straciłem już siły ale jakoś dojechałem. Na początku wybrałem się na Sosnowiec, potem Sławków i Krzykawka w Bukownie miałem odbić do domu ale pociągnąłem jeszcze na Trzebinie i Balin i tak oto wyszło 80km. Jutro chyba odpuszczam rower bo w sobote chciałbym sie wybrać w góry na szose, chociaż zdjęcie zrobione wczoraj w Szczyrku niezachęca zabardzo.
Czasem słońce, czasem deszcz, czasem wiatr, śnieg lub grad - taki tytuł mógłby mieć film z mojego dzisiejszego rowerowania:D Dosłownie to wszystko mnie dziś spotkało na trasie:D Do tego jedna gleba w której sam upadek był bezbolesny ale przygrzanie kolanem w kierownice już poczułem i czuje do tej pory:) Teraz troche o trasie: Szczakowa - Ciężkowice - Dolina Żabnika - Płoki - Lgota - Bukowno - Burki - Lokomotywownia - Szczakowa. Całą trase starałem się jechać w terenie, asfaltu uświadczyłem tylko przejeżdżając przez Bukowno. W tych rejonach też trzeba uważać którą drogę sie wybiera bo można nieźle zakopać się w piachu. Najciekawszy moment wycieczki to las obok Czyżówki "Cisowa".
Dziś znów się obudziłem jakiś otumaniony, chyba robienie dyplomu po nocach niezabardzo mi sprzyja. I tak myślałem iść czy nie iść na rower. Był pomysł żeby odwidzić babcie, ale nie było jej w domu. Wiatr zniechęcał do wyjścia na szose. Postanowiłem więc iść pojeździć w terenie bez napinania się. Na dobre mi to wyszło, ponieważ wszędzie robi się powoli zielono, ptaki śpiewają i aż miło się jeździ w takiej atmosferze. Na początku oczywiście przejazd przez las na Dobrej. Potem zdobyłem podjeżdżając południowym zboczem, najwyższy szczyt Jaworzna - Górę Wielkanoc:P I już do końca wycieczki zostałem w Ciężkowicach objeżdżająć las z kościołem i Doline Żabnika.
Po wczorajszym incydenci dziś obudziłem się z niechęcią do roweru. Po kilku godzinach wręcz zmusiłem się do wyjścia i bardzo dobrze. Kręciło mi się całkiem lekko, górki wydawały sie dla nóg jakby bardziej płaskie. Tylko od czasu do czasu wiatr zawiał w twarz, ale i to mi jakoś bardzo nieprzeszkadzało. Po przyjeździe do domu zostałem miło zaskoczony średnią.
Czekałem jakiś czas aż przestanie padać, bo pomyślałem że pojeżdże coś pomiędzy opadami. Plan się jednak nie udał, ponieważ już na 1km zaczeło znów lać. Więc średnio się jechało i do tego było mi jakoś chłodno. Po 50min jakby przestało kropić, i chwilowo poprawił mi się nastrój, który szybko zepsuło bliskie spotkanie z samochodem wyjeżdżającym z bocznej drogi.
Dziś Rafał napisał do mnie po 9:00 że jak mam ochote na szose to żeby był o 10:00 na Balatonie w Sosnowcu. Stamtąd przez Strzemieszyce, Sławków, Bukowno i Żurade dojechaliśmy do głównej drogi Olkusz-Trzebinia. Za kilka km odbiliśmy w lewo na Nową Góre i Czerną. Potem kolejno przez Doline Eliaszówki, Paczułtowice, Racławice i Osiek dojechaliśmy znów do Olkusza i Bukowna. Ja już straciłem siły i przez knieje wróciłem do domu, a Rafał i Darek pojechali jeszcze dołożyć górki przed Sławkowem.